Wesele czy stypa? Poznaj „Starego”
Znamy miejsce, w którym właściciel obiektu robi w tym samym lokalu (za ścianą) drugą imprezę. Przynajmniej tak było tego pamiętnego wieczoru i była to prawdopodobnie stypa. Wnioskujemy po tym, jak po kwadransie od startu wesela wpadła za konsolę rozhisteryzowana kobieta krzycząc: „niech pan to przyciszy”! Myślę, że kuriozalność pomysłu była celowa, aby nikomu nie przyszło do głowy co tak naprawdę dzieje się w pomieszczeniu obok. Stary, bo tak nazywali właściciela obiektu kelnerzy, miał spory tupet. Już na samym początku zaznaczył, gdzie mamy ustawić swoje stanowisko DJ-skie (oczywiście nie było to dobre miejsce), nie dbając przy tym o jakość komunikacji czy choćby odrobiny savoir vivre’u.
W trakcie wesela były jeszcze podejmowane próby uciszenia DJ-a, oczywiście bezskutecznie. Sugerowano nam również, że impreza nie potrwa do deklarowanej godziny, bo „Stary” się nie zgodzi(!). Zastraszeni kelnerzy patrzyli na nas jak na komandosów, którzy śmieli przeciwstawić się „Staremu” nie odnosząc przy tym żadnych obrażeń (bo ścierkami rzucał tylko w swoich pracowników). Jako ciekawostka: po lokalu między stolikami oraz w kuchni biegał również pies „Starego”. Ot tak, po prostu, między jedzeniem, bo czemu nie?
Przykład pokazuje, że znalezienie przyjaznego obiektu nie jest proste i nie wystarczy, aby był ładny, czysty i miał dobre dania w menu. Takich przygód jest oczywiście więcej, przytoczymy jeszcze jeden przykład, gdzie nasłano na nas Policję, za fakt iż muzyka jest za głośna. Zaznaczamy, że w obu przypadkach na tych imprezach akurat nie było dodatkowych głośników basowych, a muzyka nie grała przecież na max. Chodzi tu o menedżerów czy też właścicieli obiektów na wynajem imprez, którzy nie słyszeli o mistrzowskiej obsłudze klienta i pro klienckiego podejścia do biznesu. Intencje rozmówcy można wyczuć w ciągu kilku pierwszych zdań, dlatego przed ostatecznym wyborem sali weselnej warto się zastanowić.